Rano budzę się zaspany
byłem wczoraj najebany
nowy dzień trzeba zaczynać
i do tyrki znów naginać
moje tico już odpalam
ja w ochronie zapierdalam
autostradę wam ochraniam
Dzień jak co dzień nudny szary
chyba zrobię se wagary
ta robota mnie wykańcza
moja matka jak szarańcza
wciąż wypłatę mi zabiera
robi ze mnie autsajdera
wciąż poniża i dobija
bo z niej przecież podła żmija
Kobiety to kurwy
to hasło znacie bardzo dobrze
matka zjebała mi dzieciństwo, i wciąż mi niszczy
Zawsze byliśmy biedaki
na obiad żremy ziemniaki
ojca gówno to obchodzi
on do kumpli znowu chodzi
znowu będzie wódę chlał
potem mordę będzie darł
jaki tam z niego katolik?
toż to zwykły alkoholik
niech wychleje w końcu ćwierć
i pogrąży gnoja śmierć
w końcu będę miał z nim spokój
póki co czuje niepokój
wiem że wróg się będzie bił
jeszcze z bólu będę wił
nie ma lepszej perspektywy
bo już jestem na pół żywy
nie wyrabiam już psychicznie
chcę uciekać stąd fizycznie
lecz ja wiem że nie dam rady
na to wszystko jestem słaby
Dzień jak co dzień nudny szary
chyba zrobię se wagary
mam już dość tego wszystkiego
chcę uciekać do dobrego
biorę tico jadę w dół
bo nie będę niczyim sługą
do wolności chcę uciekać
na działeczkę moją jechać
tam najebię się w trzy dupy
i nie wrócę do chałupy
mimo upływu tych lat
wciąż pod górkę i pod wiatr
kto podpowie jak mam żyć
no i kim mam teraz być?
Chcę pomocy tu i teraz
sam jej udzieliłem nie raz
23 lata mam na karku
o miłości nie słyszałem
tej matczynej nie zaznałem
nigdy dziewczyny nie miałem
nawet się nie całowałem
ciągle w życiu wyśmiewany
i przez wszystkich odrzucany
olewany, upadlany
i na samotność skazany
ciągle szukam akceptacji
i warunków adaptacji
nawet myślę o migracji
lecz ja boje się wyjechać
wolę na kafe uciekać
kafeteria mą opoką
me problemy się odwloką
tutaj o nich zapominam
i skutecznie je wybijam
wciąż wylewam swe frustrację
piszę głupie prowokacje
zaznaczam swą dominację
odpierdalam swe dewiacje
Dzień w dzień wklejam se tematy
wy zbieracie tęgie baty
kafe jest w moim umyślę
ja już chyba sam nie myślę
zdebilniałem, zidiociałem
doszczętnie się wycofałem
żyć bez kafe nie potrafię
tu mam kumpli, tu mam mafię
Tu się liczę, jestem bogiem
dla was jednak tylko wrogiem
dobrze że mnie nie bijecie
tylko ciągle hejtujecie
bo jesteście zwykłe śmiecie
nigdy mnie nie zrozumiecie
to mój niemy krzyk wołanie
jeszcze długo nie przestane
Na kafe byłem
Jestem
I pozostanę
Tak długo, aż w końcu ktoś wyciągnie do mnie pomocną dłoń
Póki co żyję, w zasadzie wegetuję
Nadzieją na lepsze jutro
#codziennysynbozy #muzyka #rap

Powered by WPeMatico